Minimalizm po 8 miesiącach

Historia trwa od 29 lutego tego roku, czyli 8 miesięcy. W tym czasie z większą lub mniejszą intensywnością zajmowałam się zmniejszaniem liczby przedmiotów w moim życiu. Wyrzucałam, oddawałam i sprzedawałam rzeczy, które chcę oddalić ze swojego życia. Zajrzałam w każde miejsce w domu, stosowałam wszystko, co wiem, by utrzymać swoją uwagę i zaangażowanie. 

Jakie mam wnioski i spostrzeżenia?

  1. Trwa to jeszcze dłużej niż myślałam, że będzie, chociaż wszyscy mówili, że będzie długo. Nie wierzyłam im.
  2. Wiem, że umysł działa tak, że słabo lub wcale nie zauważa zmian dziejących się małymi krokami w dłuższym czasie, ale i tak mnie to zaskakuje. Długotrwała zmiana to wpadające do kubka krople. Widać ją dopiero wtedy, gdy woda zaczyna się przelewać. Mój napełnił się po 8 miesiącach. Do tego momentu najczęściej mówiłam, że nie widzę żadnych postępów lub jedynie minimalne.
  3. Wypróbowałam wszystkie opcje motywowania, zachęcania siebie do ciągnięcia tego momentami bardzo niesatysfakcjonującego i nudnego projektu. Stosowałam: wsparcie drugiej osoby z tym samym celem, nagrody, notowanie zrobionego, cykliczne podsumowania, oglądanie filmów na YT, wsparcie grupy na FB, wyzwania wspólne. Robiłam najmniejsze możliwe działania i poszukiwałam spektakularnych efektów. Opowiadałam  wszystkim wkoło, że minimalizuję i wysyłałam im zdjęcia z postępów. Szukałam wartości w tym, co robię. Wszystkie te działania były pomocne. Były momenty, że nie potrzebowałam ich wiele, były i takie, w których musiałam stosować wiele na raz, żeby działać dalej.
  4. Dowiedziałam się nowych rzeczy o sobie i jest to ciekawe:
  5. Im więcej podejmuję decyzji o tym, co chcę zostawić, co pożegnać, tym łatwiej podejmować mi kolejne – czyli mięsień decyzyjny się buduje.
  6. Im więcej rzeczy, z którymi byłam związana dawno temu i wydawało mi się, że świadczą o mnie, oddalam ze swojego życia, tym lżej i łatwiej mi się żyje. Następuje powolna aktualizacja stanu mojego obecnego życia, oddzielanie dawnych chęci, wartości, dokonań od tego czym chciałabym żyć teraz. Bywa to bolesne, ale i bardzo otwierające.
  7. Im bardziej czuję niedobór lub mniej opiekuję się sobą w jakiejś części mojego życia, tym więcej rzeczy mam. Tu odzywa się moje wiele herbat, mam ich naprawdę dużo. Nawet po przebraniu i zostawieniu tylko tych do zużycia, zajmują trzy półki, jedną szufladę i 20 puszek. Podczas mierzenia się z tym nadmiarem dotarło do mnie, że to są przedmioty symbolizujące moje dbanie o siebie. Taką chwilę dla siebie, moment dla zdrowia. Wielokrotnie nie mogłam się oprzeć nowym smakom i zakupom. Od kiedy to odkryłam i zaczęłam dbać o siebie na różne sposoby, nie potrzebuję nowych herbat.
  8. Ubrania od których przygoda się zaczęła są jednym z obszarów ciągłej uwagi. Piękny stan policzonych rzeczy został w przeszłości, znów jest ich trochę za dużo. Tu chęć do osiągnięcia “idealnego zestawu” jest wzmocniona przez serwisy aukcyjne, na których niezmiernie łatwo można wzbogacić się o nowe ubranie. Potrzebuję wyboru, doboru, szafy kapsułowej. To nawet ekscytująca perspektywa.
  9. Z trudem i oporem nauczyłam się sprzedawać ubrania. Przed zakupami nowych trochę wstrzymuje mnie wiedza, jak źle się je potem wystawia. Niestety tylko trochę.
  10. Mówią, że najciemniej jest przed świtem i tu potwierdzam, tak jest. Ciągle jestem na fali ‘o już blisko” ‘o matko! Jeszcze tyle do wyrzucenia”. Liczba moich zniechęceń, rozczarowań zbyt wolnymi postępami i męczących myśli ‘to się nie uda”, ‘to się nie skończy” jest wielocyfrowa. Ale trwam w tym postanowieniu bo chcę, bo mnie to ciekawi, bo większa wolność od rzeczy i możliwość wybierania innych dróg są dla mnie ważne.

Czego żałuję?

  1. Nie robiłam zdjęć na początku i teraz trudniej mi udokumentować sobie postęp. A bardzo chciałabym go zobaczyć.
  2. Nie liczyłam wyrzucanych/oddawanych/sprzedawanych rzeczy, ciekawe ile ich było. 

Po 8 miesiącach mogę stwierdzić, że pierwszy etap tego projektu uznaję za zrealizowany. Minimaliści często mówią o 80 procentach wyrzuconych rzeczy, moich na pewno nie było tyle. Może jakieś 20 procent na razie pożegnałam. Czy to oznacza, że poważne wyrzucanie jeszcze przede mną?

W sumie ciekawa jestem tej przygody, będę ją kontynuować.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *